27.8.09

lay where you're laying, don't make a sound, i know they're watching, they're wathing... (...) you! your sex is on fire!


wpadłem na to, jak genialnie by było mieć bezprzewodowy net. rano pomyślimy, przeanalizujemy. dzisiaj-wczoraj tyyyyyyle sobie poukładałem w głowie, że aż miło, jutro dalej. fajnie tak.

za tydzień do głupiej (?) szkoły, za dwa tygodnie nowy telefon, nowa umowa, może wtedy wezmę do tego wszystkiego blueconnect? podnieca mnie ta bezprzewodowość i stosunkowo małe koszty...

jest 1.05 w nocy, czas się chyba kłaść?!

aaa, jeszcze mała refleksja z innego bloga znalezionego na głównej onetu. dużo w niej prawdy:

Od piątku popołudniu ikonka internetowa wyświetlała napis "brak połączenia". Atmosfera w domu z minuty na minutę robiła się coraz bardziej nerwowa, kiedy to nie można było dowiedzieć się:
- czy dotarła odpowiedź na ważny mail
- co leci w tv (od dawna nie kupujemy gazet)
- czy wpłynęła reklamacja, którą zgłaszałam w pracy
- co leci w kinie
- gdzie znajduje się dokładnie basen, do którego zamierzaliśmy się wybrać
- jak wyglądają cyferki w moich raportach
- czy wpłynęła kasa na kartę debetową
- czy wysłano mi już przesyłkę na którą czekam tydzień
- czy termin rachunków jest taki jak mi się wydaje, czy inny
- .... itd.
i tak doszłam do wniosku, że zarówno ja, jak i Druga Połowa mamy prace, które wymagają praktycznie ciągłego dostępu do tego ustrojstwa, bez którego kiedyś ludzie się obchodzili i byli o jakieś dziesięć lat zdrowsi.

W obecnych czasach, czy chcemy czy nie, uzależniamy się, bo internet stał się "ułatwiaczem" życia, a dla niektórych nawet całym życiem. W ten sposób można się ubrać, wyposażyć dom,biblioteczkę, zagracić piwnicę, a także wysprzedać piwnicę. To przez te magiczne złącza można poznać żonę, kochankę, a nawet partnera do biznesu. Można pomnożyć, albo stracić cały majątek. Można podglądnąć starych i nowych znajomych; poznać kolegę z wojska, czy pasażera z tramwaju.

Niedługo pewnie będzie można wybrać "dostatecznie miłą teściową" (oczywiście jeszcze przed żoną), albo sąsiada zanim kupimy dom w danej okolicy. Jakieś szaleństwo !!!

Ale sami napędzamy to szaleństwo ...
Internet zastępuje kawiarnię, pocztę, bank, listonosza i przestaje on być kołem ratunkowych, a staje się filarem podtrzymującym codzienność. Jest jak pomoc domowa ... jak sekretarka ... jak doradca życiowy ...

Te trzy dni bez internetu dały mi do zrozumienia, że ten mały komputerek z żółtym kablem, przez który ciągle się potykam jest moją pracą,telewizją, radiem, latarnią morską, prywatną nawigacją ... i ciężko bez niego, jak bez auta czy telefonu.

Sam się wprosił w moje życie i teraz rozpycha się coraz bardziej i bardziej, i wiele spraw bez internetu już nawet nie da się załatwić.

A mi marzy się list na pięknej papeterii i powrót do czasów lamp naftowych...
/http://virginia79.blog.onet.pl/
fascynuje mnie to wszystko... i to, co się dzieje od kilku lat, jak się zmienia świat... i to, gdy pomyślę, jak będzie wyglądało życie na Ziemi za 10, 20, 50, 100 lat... fascynujące to mało powiedziane!

dziękuję za uwagę. bez odbioru.