21.3.08

Końcówka snu.

Była noc, padał deszcz, było dużo kałuż na drodze. Tylko pomarańczowe uliczne światła. Szliśmy na początku od strony wjazdu do mojego bloku w stronę garaży. Środkiem tej szerokiej drogi, gdzie jest wjazd na dwa parkingi. Przeszliśmy kilka metrów. Minęliśmy wjazdy i nagle powiedziałaś, że musisz iść. Zaczęliśmy biec. Ale nie dobiegliśmy szybko, bo droga się wydłużyła trochę. Nagle zauważyłem jakąś taksówkę, podjechała bardzo szybko i bardzo szybko się zatrzymała. Myślałem, że ona jest po Ciebie. Ale nie, nie biegliśmy w jej stronę. Zatrzymaliśmy się na rogu chodnika przy skrzyżowaniu z drogą obok garaży. Zamknąłem na chwilę oczy. Po otwarciu znaleźliśmy się w zupełnie innym miejscu. Oceniłem, że to było jakieś centrum handlowe albo pasaż. Wypchany ludźmi. Byliśmy chyba na jednym jego końcu. W jedną stronę był chyba tylko jeden sklep wypełniony bielą. Pewnie z kosmetykami. W odwrotną stronę rozciągał się długi korytarz. Nie widziałem jego końca. Było tam naprawdę mnóstwo ludzi. Nie dało się przejść. W pewnej chwili zaczęłaś iść szybkim krokiem w stronę tego korytarza. Minąłem kilku znajomych chłopaków. Ktoś pytał chyba o spodnie. Dziwne. Spostrzegłem, że zaczęłaś biec, szybciej, coraz szybciej… Chciałem za Tobą biec, ale nie dałem rady Cię dogonić. Potem urwał się sen. Obudziłem się około 10.15.