27.11.08

popołudnia bezkarne

Nad miastem różowe luny pulsują po zmroku
Bezkształtne wagony złudzeń sterują do domów
Nie zasną zmęczeni słońcem stalowej równiny
Latarnie bezwiednie mruczą szalone modlitwy

Jak marnie w tunelach pędu trwoniło się siły
Nieważne, od kiedy bez lęku polegam na ciszy
Znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji
Zaprawdę niewiele zabrakło, a byłbym cię stracił

Nie wiem komu i jak
Podziękować za los,
Co nasycić się dał
Współistnieniem przez nasz
Podwójny czas

Bezkarne żółte południe, oddycham przytomnie
Przeważnie pijemy wódkę przy stole w ogrodzie
Niestraszne kosmiczne dziury i groźba wieczności
To zabawne, jak nic nie znaczyłby świat bez miłości

Nie wiem komu i jak
Podziękować za los,
Co nasycić się dał
Współistnieniem przez nasz
Podwójny czas

bez komentarza. jutro balet.